środa, 10 maja 2017

życie mi się stało

Dwudziesty szósty listopad roku 2016. Sto sześćdziesiąt cztery dni. STO SZEŚĆDZIESIĄT CZTERY DNI. Tyle czasu nie było mnie na tym blogu. Tyle czasu nie pisałam, nie odzywałam się, nie licząc życzeń świątecznych i pojedynczych postów na facebooku. Tyle czasu potrzebowałam.. na co?
Na poukładanie siebie, na przygotowanie się do matury, na zakończenie szkoły, na zakochanie się po uszy, na poukładanie swoich wartości. 

Ale co mi się stało, gdy mnie nie było? Życie mi się stało. Tak po prostu. Dużo rzeczy się wydarzyło.Wiele spraw, na które nie mam wpływu, wpłynęło na moje dotychczasowe życie. Paradoks prawda? 

Czasem człowiek potrzebuje wielkiego bum.. aby spojrzeć na wiele rzeczy inaczej. Tak i stało się ze mną. Tylko u mnie było kilka wybuchów pod rząd. W ciągu tego czasu zdarzyła się taka moja Hiroszima. Dwie rzeczy, które zmieniły mnie. Jakie? Śmiertelna choroba kogoś, śmierć innej osoby. 

Jednak życie przyniosło mi też kilka dobrych rzeczy. Zakochałam się, mam nadzieję, że zdałam maturę, skończyłam technikum jako najlepsza absolwentka powiatu. Jakoś życie mi leci. Obecnie ze złamaną nogą ale się da. 

Zmienił się mój wygląd (obcięłam włosy) zmieniłam i się ja. 

Pomysłów mam pełno i mam nadzieję, że pisać będę dalej. Taki jest plan. Co będzie dalej to zobaczymy. 

Pozdrawiam cieplutko! 

2 komentarze:

  1. No to sporo Cię nie było,czas chyba powrócić ;) To zrozumiałe,że życie czasem tak się układa,że sprawy typu blog spadają na dalszy plan. Fajnie jednak,że postanowiłaś wrócić. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty tam lepiej zdrowiej z tą nogą mordko ;* :D

    OdpowiedzUsuń