wtorek, 17 lutego 2015

Złośliwość rzeczy martwych

Niech mi ktoś powie, że ona nie istnieje. Jestem idealnym przykładem (może nie ja, a rzeczy wokół mnie), że takie zjawisko na tym świecie istnieje, i ma się całkiem dobrze.
Dość późno w nocy. Obudziłam się ze strasznym pragnieniem. Zabiłabym za szklankę jakiegoś napoju. Zdaję sobie sprawę, że przecież obok łózka stoi butelka z wodą. Sięgam po omacku wyszukując jej (bo przecież bez okularów nic nie widzę, a i do włącznika światła za daleko). W końcu ją znalazłam. Moje wybawienie... Chwytam za nakrętkę i próbuję odkręcić. Męczę się, męczę, a tu że tak powiem lipa. Zapalam światło. Coraz bardziej chce mi się pić. Z feralną butelką idę do kuchni. Jak na złość, nie ma otwartej żadnej butelki wody, tylko soki, a przecież niedawno myłam zęby.
Chwytam za nóż. Delikatnie rozcinam plastikowe zgrzewki między korkiem a butelką. Uff.. poszło gładko, teraz już otworzę. (Nic bardziej mylnego). Zabieram się za otwarcie a tu znowu ani drgnie. Dobra to nic.
Łapię za kolejną butelkę znalezioną w pokoju. Znowu próbuję, męczę się nie zapominając, że nadal chce mi się pić. Butelki po prostu się na mnie uwzięły. Wędruję z nią do kuchni i sytuacja się powtarza. Moja ręka przypomina kolorem śliwkę. Widzę, że u siostry w pokoju światło jest zapalone. Spoglądając jeszcze raz na swoją rękę, stwierdzam, że sama nie dam rady. Idę do siostry, która do butelki podchodzi z uśmiechem. (Pamiętaj! Nigdy nie lekceważ przeciwnika) Po chwili mówi "Nie dam rady. Weź inną butelkę)
Myślę sobie, że do trzech razy sztuka, I znowu ta sama sytuacja. Przejdę już do momentu pobytu w kuchni, kiedy to odcięłam te małe plastikowe gówienka a nakrętka ani drgnie. Już nawet nie wiem, czy odkręcam w dobrą stronę. Pić mi się chce coraz bardziej, ale ambicja nie pozwala mi na napicie się wody prosto z kranu. Przecież to tylko butelka - powtarzam sobie jak mantrę w głowie. Wkońcu myślę, że trzeba wyciągnąć ciężkie działa, inaczej tej wojny nie wygram. Razem z butelką poszłam przez długi korytarz prosto do pokoju rodziców. Na szczęście mama nie spała. Pomyślałam sobie, że skoro odkręca i zakręca te wszystkie przetwory, to i z butelką da sobie radę. Męczy się i po chwili mówi "weź sobie inną butelkę". Ja już nieco wkurzona odpowiadam, że już próbowałam i wychodzę z pokoju. Udałam się do kuchni. Patrzę na butelkę. Muszę się napić tej wody! Wzięłam nóż i sprawnym ruchem wycięłam otwór tuż nad linią wody. Nie macie pojęcia, jak wyśmienicie smakowała. Rano otworzyłam wszystkie trzy butelki bez najmniejszego wysiłku. I niech ktoś mi powie, że rzeczy martwe nie są złośliwe.

2 komentarze:

  1. Haha, mi też rzeczy martwe czasami dokuczają :) Uwielbiam Twoje posty, są świetne i zabawne
    Obserwuję :)

    http://paulittastyle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń