niedziela, 15 lutego 2015

Mój romantyczny dzień walentynkowy

Wczoraj był walentynkowy dzień. Wiecie.. taki romantyczny czas. Chcecie wiedzieć jak ja go spędziłam i co przygotował dla mnie mój ukochany? To usiądźcie wygodnie i zaczynamy!
Obudziły mnie wpadające do pokoju promienie słoneczne. Pomyślałam sobie, że to będzie wyjątkowy dzień. Rozkoszowałam się jeszcze chwilę ciepłem słońca i od niechcenia otworzyłam oczy, szukając płatków róż porozrzucanych po podłodze. Rozglądając się po pokoju, nie zauważyłam nic nadzwyczajnego. Pomyślałam sobie, że pewnie planuje coś zrobić później. Wstając przeliczyłam kilka razy ilość moich róż urodzinowych (czy przypadkiem nie ma ich więcej). Z przykrością stwierdziłam, że ich ilość się zgadza (chyba muszę je już wyrzucić). 


Wstałam podążając do kuchni z nadzieją przygotowanego pysznego śniadania. Niestety i kuchnia okazała się "normalna". Stwierdziłam, że muszę sobie sama zrobić jedzenie. Tak jedząc pyszne kanapeczki zastanawiałam się co przygotował mój ukochany (no przecież coś przygotować musiał). 

Pomyślałam sobie, że skoro na razie nie wiem co dla mnie ma, mogłabym na poprawę humoru wybrać się na zakupy. Tak więc chwilę później poszłam do spożywczaka za rogiem, kupując herbatę, sok i dwie zupki chińskie dla dziadka (tak wiem, że jest to romantyczne).

Po poranku pełnym przygód miałam nadzieję na romantyczny obiad. Gdy stwierdziłam, że jeszcze chwila i umrę z głodu, wzięłam się sama za jego przygotowanie. Niecałą godzinę później jadłam ryż z warzywami, odrzucając na bok brokuły (Brokuły tylko ładnie wyglądają). Nie jadłam tego w wykwintnej restauracji z widokiem na morze (Ha! Nie było nawet świeczek).

Wieczorem stwierdziłam, że coś z tego dnia musi być romantycznego. Zdecydowałam, że wezmę sobie gorącą kąpiel nieco szybciej (tak wrazie w). Gdy się wykąpałam, a w moim domu nic się nie działo, musiałam zrobić sobie kolację (po 20 się nie je!). Po zjedzieniu, zrobiłam sobie gorące kakao zapaliłam świeczki i poszłam oglądać film (tak, komedię romantyczną, a co mi tam). Skończyłam oglądać gdy zegarek wskazywał 23:35. Słysząc samochód zatrzymujący się pod moim domem podeszłam z nadzieją do okna. Okazało się, ze to ktoś przyjechał do sąsiadów. Idąc do łózka zauważyłam coś nietypowego. Przy fotelu stało pudełko. Wziełam je do rąk i usiałam na łózku. Gdy je otworzyłam zobaczyłam prześliczne szpilki (czarne, 13,5 cm). Tak, to je właśnie sobie kupiłam jako prezent walentynkowy.

 Przez głowę przeszło mi tysiąc myśli "Czy mój chłopak nie będzie niższy, gdy będę w nich chodzić? Czy nie będzie też zazdrosny ze chodzę w takich butach?" Pomyślałam... że ja przecież nie mam chłopaka. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Świetny prezent walentynkowy - szepnęłam do siebie - Dziękuję  - To był naprawdę miły dzień - dodałam i położyłam się do łózka.
___
A jak Tobie minęły walentynki? :)

1 komentarz:

  1. Poszedłem do kina na "50 twarzy Greya", ale to nic w porównaniu do moich 69... :D

    OdpowiedzUsuń