poniedziałek, 22 czerwca 2015

Najpierw nas ignorują, potem się śmieją, później z nami walczą.. a na końcu wygrywamy.

Macie takie momenty, kiedy myślicie, że to już koniec i nic nie jesteście wstanie zrobić? Przepadło to, do czego dążyliście i nie mieliście na to wpływu? Pozwolicie, że zacznę od początku..
"Grupa na facebooku"
- to jak, trening w czwartek?
- studiuję i w domu będę dopiero w piątek
- dobrze to widzimy się w piątek.

- Godzina 17 Wam pasuje?
- Mam praktyki do 16, przebiorę się i przyjdę.

- o 19 w sobotę!
- dobra będę.

- Pasuje Wam ten piątek?
- Mam urodziny, ale okej.

- Kurcze pada, co robimy?
- jak to co? Trenujemy! Wody się boisz?

- spotykamy się też w niedzielę?
- możemy tylko w weekendy, bo dziewczyny studiują, więc korzystajmy z tego.

Tak wyglądały nasze przygotowania do zawodów strażackich. Treningi w każdy weekend, gdyż kilka dziewczyn jest na studiach i nie może w tygodniu. Deszcz, a nawet burza nie przeszkodziły nam w ćwiczeniach. Matury i egzaminy zawodowe? Kto by się tym przejmował. Urodziny czy święto? Kogo to obchodzi, trenować trzeba.

Dla niewtajemniczonych, naszym zadaniem na zawodach jest przebiec sztafetę (skoki przez płotki, rów, równoważnia czy przykręcanie węży do rozdzielacza) oraz ćwiczenie bojowe FILM TUTAJ.
Na treningach przeważnie ćwiczyłyśmy bojówkę. To "czerwone coś" to motopompa, do której trzeba podłączyć węże aby wodą strącić/obrócić pachołki.

Wracając do tematu, chodziłyśmy na treningi. Nasza motopompa przeżyła już chyba wiele lat, widziała niejedno, więc o jej stanie nie można nic dobrego powiedzieć. Wszystko mamy skręcone i czekamy na wodę, czekamy, czekamy aż po 5 minutach nasz kochany antyk zaczął działać ;)

Dzień przed zawodami gminnymi i powiatowymi chłopcy z Biskupnicy przywieźli nam swoją motopompę, abyśmy chociaż raz mogły zrobić normalny trening.

POJECHALIŚMY NA ZAWODY - gminne
Zawody te wygrałyśmy (ex aequo z inną drużyną).
Potem znowu przechodziłyśmy żmudny etap ćwiczeń, aby w poprzednią sobotę pojechać na...

ZAWODY POWIATOWE
Jechałyśmy tam z uśmiechami na ustach, znałyśmy swoje możliwości (w końcu na powiatowych broniłyśmy tytułu mistrzów) i cieszyłyśmy się dobrą zabawą. Wiedzieliśmy, że mimo wszystko jesteśmy drużyną, która dogaduje się świetnie. (Mimo, że nie mamy nie wiadomo jakiego wyposażenia, bo oczywiście nikt nie chce dać naszej jednostce na to pieniędzy, bo po co?)
Pojechałyśmy ubrane w legginsy, oraz koszulki (zakupione za prywatne pieniądze), tak samo jak dwa tygodnie wcześniej na gminnych. Wszystko było okej do pewnego momentu..

Albo się przebieracie, albo jesteście zdyskwalifikowane
Jedna z drużyn złożyła na nas skargę. Okej, każdy ma do tego prawo. Skarga dotyczyła ubioru. Że brak koszarówek, że niby wygodniej, pobiegniemy szybciej itp. Sędzia główny stwierdził, że skarga jest uzasadniona i kazał nam się przebrać.
Kurde ja się pytam w co? Nasz trener zaczął nas bronić.

Prawda była taka, że nikt nam pieniędzy na stroje nie chciał dać, a teraz wielkie problemy w co jesteśmy ubrane. (Nie było im wstyd, jak na wojewódzkie - reprezentować powiat rok temu - pojechałyśmy w dresach z napisem "SZKOŁA PODSTAWOWA RYCHNOWY"?)
Nasza jednostka jest zawsze na końcu. Rozumiemy to, że nie jeździmy do pożarów i że najważniejsze jest dostarczyć innym drużynom, które to robią wymagany sprzęt. Wszystko okej. Ale kurcze. Odkąd jeździmy na zawody, zawsze zajmujemy 1 lub 2 miejsce. Staramy się, trenujemy. Wygrywamy gminne, powiatowe, jedziemy na wojewódzkie.. i co z tego mamy? Nie działającą motopompę i brak strojów za które chcą nas zdyskwalifikować.

Nasz trener się oburzył. Poszedł to osób, które zarządzają pieniędzmi i pyta się, skąd mamy wziąć stroje jak nikt nam pieniędzy nie chce na nie dać. Dziwny Pan się oburzył i powiedział, że możemy wystąpić ale poza konkursem, tak aby się tylko pokazać. Wtedy kilka dziewczyn (włącznie ze mną) zaczęło płakać. Było nam szkoda naszych treningów i poświęcenia. Byłyśmy wściekłe, że chcą zdyskwalifikować nas za coś, czemu nie byłyśmy winne. Wina leżała po ich stronie a oni chcieli nas wyrzucić. Ktoś wpadł na pomysł, że mamy pożyczyć stroje od innych dziewczyn. Byłyśmy temu przeciwne na samym początku. Kierowało się nami oburzenie i smutek. Praktycznie zaczęłyśmy się pakować do domu. Z pomocą przyszła do nas Pani Kinga - nasz dowódca. Powiedziała, że wygramy te zawody, mimo wszystko. Stwierdziłyśmy, że spróbujemy.
Lecz tutaj znowu pojawił się problem. Były 4 drużyny kobiece, z czego tylko 1 chciała nam pożyczyć stroje. Reszta stwierdziła, ze nie będzie potem ich po nas ubierać.
Pożyczyłyśmy od dziewczyn z Czarnego koszarówki. Były one naprawdę miłe i nie przeszkadzało im to, że muszą gdzieś za wozem strażackim ubierać nasze legginsy. Stroje dziewczyn były trochę za duże ale wszystko się da. Szybkie przebieranie (gdyż sędziowie dali nam 2 minuty) i pobiegłyśmy sztafetę. Po niej byłyśmy 2-gie. (Były dwa 1-sze miejsca)
Po sztafecie szybka akcja w kolejne przebieranie, bo musiałyśmy oddać dziewczynom stroje na bojówkę. I tutaj kolejny problem tego dnia.
W bojówce startowały jednocześnie dwa zespoły. Było losowanie kto z kim startuje i oczywiście my startowałyśmy z jedyną drużyną, jaka chciała nam pożyczyć stroje - z dziewczynami z Czarnego.
Czyli nie miałyśmy strojów bo bojówki. Próbowaliśmy rozmawiać, abyśmy mogły zrobić tą konkurencję chwilę po Czarnym, aby dało się przebrać.. ale sędzia główny to chyba nie rozumiał co się do niego mówi i się nie zgodził. Tak więc znowu nie miałyśmy strojów.

To się nie dzieje naprawdę
Pozostało nam jedno wyjście - mężczyźni. Podeszłyśmy do chłopaków z Biskupnicy i pytamy o pożyczenie strojów na bojówkę. Jak się okazało, nie mieli z tym żadnych problemów. Chwilę później już się przebieraliśmy. Mężczyźni nie mając możliwości wciśnięcia się w nasze legginsy siedzieli rozebrani w budynku przy boisku. (szacun za to!)
Oni rozebrani a my w ich strojach poszłyśmy na bojówkę. Nie muszę chyba dodawać, że ich umundurowanie nie leżało na nas idealnie. Panowie byli od nas wyżsi i wyglądałyśmy w ich strojach jak w workach. Ale to nic.. "tu się zwiąże, tu się pasem ściśnie, tam się podwinie".

Stanęłyśmy do ćwiczenia. Przed samym startem Pani Kinga powiedziała nam, że stojąc tutaj w męskich ubraniach jesteśmy już zwycięzcami. Wiedziałyśmy to. Pokonałyśmy smutek, rozpacz i zrobiłyśmy to, co powinnyśmy. Pokazałyśmy innym drużynom, że wszystko się da i tak łatwo się nas nie pozbędą z tych zawodów.
Naszym mottem jest "dziewczyny, biegniemy po zwycięstwo" i tak też było tym razem. Pobiegłyśmy. Po zsumowaniu czasów z bojówki i sztafety okazało się, że WYGRAŁYŚMY.
Dzięki uprzejmości dziewczyn z Czarnego i panów z Biskupnicy zrobiłyśmy to. Przebierając się kilka razy, pobiegłyśmy po zwycięstwo. Nasza duma była przeogromna, bo zdobyłyśmy to z trudem.
Wszystko było przeciwko nam a dałyśmy rade.

Po raz kolejny dowiodłyśmy, że z mimo braków w sprzęcie i braków umundurowania robimy co możemy i nam się to udaje.
Chciałyśmy już odejść, wrócić do domu, jednak Pani Kinga powiedziała nam, że damy rade, że trzeba coś wymyślić. Teraz wiemy, że nie warto oglądać się na tych co mówią "nie".

"Nigdy nie mów nigdy, się nie poddawaj
Rób swoje i zbieraj brawa"

12 komentarzy:

  1. Ahhh świetna historia. Takie przeżycia dużo uczą, wiem to sama po sobie bo grając w siatkówkę też przydarzały nam się różne sytuacje. Jak na przykład to, kiedy pojechałyśmy na zawody (5 godzin od naszej miejscowości) bez żadnych rezerwowych. Zaraz po rozgrzewce pierwszy sędzia przyczepił się do jednej dziewczyny z naszej drużyny bo była za stara i nie mogła startować w tym przedziale wiekowym. Wszystko byłoby zrozumiałe gdyby nie to, że Marte była za stara o pół godziny… A jako, że nie były to zbyt duże zawody, tym bardziej nikt nie rozumiał czemu nie pozwolono jej zagrać za taką pierdołę. I tak skończyłybyśmy grając w piątkę, ale na szczęście najcudowniejsza drużyna z Jolster (sąsiednie miasto) dała się ubłagać aby 'pożyczyli' nam swoją zawodniczkę (nie wiedzialam, że to było dozwolone, ale jednak) xd.
    W każdym razie najważniejsze jest się nie poddawać!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak sie chce, to wszystko można! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczoraj byłam na zawodach strażackich, dziewczyny z młodzieżówki też miały leginsy i koszulki, nikt nie miał nic przeciwko. Startowały w trampkach i to przeciwko chłopakom! Jako jedyne były tam grupą żeńską. Nikt nie miał nic przeciwko nim, mogły startować mając na nogach trampki. Wszyscy im kibicowali, nawet nieznajomi. U nas takich problemów nikt nie robi. Każda drużyna wie, że na tych zawodach liczy się dobra zabawa. :)
    http://oczymakibica.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulacje �� byłem na zawodach i też startowalem .

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, super! Gratuluję! Świetnie czyta się takie historie, od razu dostaje się powera, że NIE MOŻNA SIĘ PODDAWAĆ! Jest moc :)

    OdpowiedzUsuń
  6. chłopaki z osp biskupnica dalej służą pomocą jak coś ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest szczera prawda. Byłem na tych zawodach. Pożyczyliśmy stroje dziewczynom mimo iż musieliśmy siedzieć na gaciach w wozie strażackim, ale czego się nie robi dla dziewczyn :) A swoją drogą to podziwiam te dziewczyny ze się nie poddały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hhahhhaha! Jak miałyśmy takie świetne stroje to jak mogłyśmy się poddać? :D

      Usuń
  8. Gratulacje! To świetnie, że tamtym nie udało się podłożyć wam nogi! I szacun dla panów (dodatkowo było na co popatrzeć :D)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajny post ! Ciekawa historia :) Fajnie że strony chłopców ze wam dali (pożyczyli) te ubrania :)

    Mój blog-KLIK!

    OdpowiedzUsuń