wtorek, 3 lutego 2015

Wyczerpałam się. Jak to naprawić?

Przyszły ferie, pomyślałam sobie, że skoro wolne to i posty napiszę sobie na "zaś". Jednak na blogu pustka, nawet echo uciekło, tak wieje nudą.
Jednak ja, Emilia Kuczyńska codziennie z zamiłowaniem siadam przed laptopem i próbuję pisać. Próbuję, tyle że mi nie wychodzi.

Piję kolejną szklankę wody, tak wiecie, na otwarcie umysłu, (na razie ta woda sprawia, że biegam co chwilę do łazienki) słucham relaksacyjnej muzyki (która powoduje podniesienie mojego ciśnienia) oglądam inspirujące zdjęcia w googlach tzn. próbuję ale zawsze kończy się to przeglądaniem zdjęć kotów (?! Zadziwiający jest ten kot, który wchodzi do słoika i z niego wychodzi bez szwanku) O czym to ja mówiłam? 
Właśnie wena. Niektórzy mówią że nie istnieje inni, że tak. Pieprzyć to. Istnieje czy też nie, mi właśnie uciekła. Jednak mam na nią sposób.

Moja wena nie cierpi gdy zajmuję się czymś innym niż tylko nią. Chce, abym poświęcała jej dużo czasu i nie myślała o niczym innym. Jednak ja nie spędzałam z nią wystarczająco dużo czasu, więc...

MOJA WENA POJECHAŁA NA NARTY

Myślę sobie "o nie moja droga, jesteś mi potrzebna tutaj" Na nic się zdały próby dzwonienia, smsowania czy pisania maili. Ona tak szybko nie wróci. Jednak wiem, jak przekonać ją do powrotu.
Wiedziałam, że gdy tylko spróbuję inaczej ona wróci. Zaaranżowałam romantyczny wieczór. Tylko ja i mój notatnik.

MOJA WENA JEST ZAZDROŚNICĄ

Po chwili naszego romantycznego spotkania wparowała z krzykiem i oburzeniem. Wywróciła notatnik do góry nogami i nie pozwoliła mu długo ze mną siedzieć. Teraz znowu przy mnie jest i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Wiedziałam, że wrócisz.
Dobrze, że już jesteś kochana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz